piątek, 13 września 2013

Rozdział 1

Tego dnia zupełnie się nie wyspałam. A czemu? Powodem są dzieciaki drące się pod balkonem. Takie są skutki mieszkania w bloku, obok którego znajduje się plac zabaw. Dzisiejszego dnia miałam trochę do zrobienia. Uznałam, że im wcześniej się zbiorę tym wczesniej będę miała spokój. Zczłapałam się z łóżka i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kilka kanapek. To znając życie wystarczy mi na połowę dnia. Postanowiłam się ubrać. Zupełnie mi się nie chciało, ale przecież nie wyjdę z domu w piżamie. Wybrałam dżinsowe spodnie, granatową bejsbolówkę i czarne converse z niebieskimi sznurówkami. Włosy związałam w wysokiego kuzyka i wyszłam z mieszkania. Zamknęłam drzwi i skierowałam się ku wyjściu budynku. Przechodząc obok jego drzwi minęłam się z właścicielem mieszkania. Średniego wzrostu blondynem o błekitnych oczach ubranego w ciemne dżinsy, biały podkoszulek, skurzaną kurtkę i białe converse. Jak zwykle kiedy mijamy się na klatce rzucił spojrzenie w moją stronę. Mimoo, że jesteś sąsiadami nie mówimy do siebie więcej niż "Cześć". Ale rzadko kiedy się do siebie odzywamy. Znam go jak każdy z tego, że jest w jakimś gangu. Często kiedy przechodzę przez tą opuszczoną uliczkę siedzi tam z kolegami z grupy. To takie ich jakby miejsce. Ludzie gadają, że dzisiaj się wyprowadza. Ale nadal będzie w Londynie, prawdobodobnie będzie mieszkał z kolegami.Nie zwracałam na niego uwagi. Wyszłam z bloku rozstając się z nim przy skrzynkach. Poszłam do pierwszego miejsca mojego wyjścia, czyli sklepu bo mam strasznie pusto w lodówce. Skierowałam się w stronę ślepej uliczki. Tej, w której mają to swoje miejsce. Gdy tylko wyszłam zza rogu kilka metrów od siebie ujrzałam pięciu chłopaków. Jeden z nich, chłopak w czarnych włosach stał oparty o mur tam stojący i palił papierosa. Drugi, szatyn siedzący na masce starego samochodu, za nim brunet w najkrótszych włosach na dachu tego samego pojazdu, trzeci, blondyn (mówiłam o nim już wcześniej) stał obok nich. Znałam dobrze ich imiona. Jak każdy mieszkający w Londynie. Skręciłam tym samym wchodząc w znany bardzo małej ilości osób teren. Nie patrzyłam na żadnego z nich. Kątem oka zauważyłam jednak spojrzenie czarnowłosego.
-Hej, mała - odezwał się śmiałym głosem. To był Zayn Malik, dowódca tego gangu.
-Mała to jest twoja pała. Ja jestem niska - odpowiedziałam.
-Niegrzeczna. Lubię takie - zilustrował mnie wzrokiem. Uśmiechnął się cwaniacko. Ja natomiast przystanęłam i spojrzałam na niego.
-Ty lubisz niegrzeczne, a ja wolę ogarniętych. Przykro mi, nie załapałeś się
-Słuchaj. Ty wiesz, że on cię w końcu puknie? - powiedział tym razem Louis.
-A niech se puknie. Jakąś dziwkę z pod latarni
-Niezłą sztukę sobie wybrałeś - te słowa skierował w stronę Malika.
Prychnęłam i zaczęłam podążać w stronę sklepu. Po kilku krokach dalszą drogę uniemożliwił mi Zayn. W pewnym momencie chwycił moją dłoń i pociągnął w swoją stronę. Stałam tyłem trzymana przez niego.
-Dokąd uciekasz? - powiedział mi do ucha cwaniacko.
-Jak najdalej od ciebie - odpowiedziałam szorstko. Jednym ruchem wyrwałam się i poszłam tam gdzie miałam iść. Oddalając się odwróciłam jeszcze głowę. Zayn puścił do mnie oczko. Odwróciłam się i potrząsnęłam głową w celu zaprzestania myśli o nim. Udało mi się to. Przez resztę dnia go nie widziałam. Nie miałam do czynienia z żadnym z nich. I to mnie cieszy